Otwieram oczy. Budzi mnie szelest drzew gwaltownie kolyszacych sie na wietrze. Slonce juz nie wdziera sie wesolo zza firanek. Ustepuje ono powoli jesiennej szarudze. Chlodnym porankom. I mglistym welonem unoszacym sie nad polami... Ide zaparzyc ciepla herbate. Siadam na chwile z kubkiem przy stole i patrzac w okno popadam w poranna zadume... Kolejny dzien. Kolejna proba sprostania wymaganiom. Kole...